"Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie też i twoje serce." Mt 6, 21

sobota, 19 października 2013

myśleli, że da się utopić Ewangelię w odmętach Wisły...


Dziś wspominamy człowieka, który może być wzorem dla wielu w dzisiejszych czasach. Wspominamy człowieka, który pomimo ogromu otaczającego go zła nie dał się mu zwyciężyć. Człowieka, który wytrwał w wierze, dał swoje życie w ofierze dla bliźniego i dla Boga, z którym szedł aż do męczeństwa.  Bł. ks. Jerzy Popiełuszko – swoje życie oparł na słowach: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj.” (Rz  12,21). Na obrazku prymicyjnym zawarł cytat będący dewizą jego powołania: „Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc” (Łk 4, 18). Nigdy nie zostawiał nic dla siebie - potrafił ofiarować ludziom wszystko, co miał: rzeczy materialne, ale także swój cenny czas. Nie myślał o sobie, zawsze stawiał Boga i drugiego człowieka przed sobą. Kochał ludzi, troszczył się o nich.


„Nie potępiajmy, bo za każdym człowiekiem stoi Chrystus.”

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

W czasie Świąt Bożego Narodzenia podchodził do samochodów milicyjnych stojących pod plebanią i dzielił się opłatkiem z żołnierzami, którzy byli tam po to, aby obserwować go i śledzić. Tłumaczył, że walczy ze złem, a nie z jego ofiarami.  Nigdy nie mówił źle o innych - mówił o problemie, nie o osobach. Zawsze powtarzał o tym, że musimy walczyć ze złem wnosząc jedynie dobro. Mówił, że musimy wyrzec się wszelkiej nienawiści i kochać każdego człowieka. W Bydgoszczy podczas rozważań różańcowych, które prowadził, powiedział słynne ostatnie publicznie wypowiedziane słowa:
„Módlmy się abyśmy byli wolni od lęku, zastraszenia a przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy." Powinniśmy dziś czerpać z przykładu życia jaki dał nam ks. Jerzy. Myślę, że jest on szczególnym patronem w czasach, w których zaczynają zacierać się granice między dobrem, a złem. Potrzeba nam dziś nazywać zło po imieniu. Musimy je znać, aby móc z nim skutecznie walczyć. Potrzeba nam dziś ludzi, którzy tak jak bł. ks. Jerzy Popiełuszko będą potrafili trwać w wierze mimo wszystko. Którzy będą potrafili bronić prawdy, którzy będą zimni, albo gorący, nie zaś letni. Ludzi, którzy będą głośno świadczyć o Chrystusie, którzy nie zachwieją się, nie zwątpią i nie odpuszczą. Ludzi, którzy będą mieć odwagę iść pod prąd, trwać w wierze i głosić poglądy wynikające z Ewangelii, bez zmniejszania w żadnym z aspektów jej wymiaru. Żyjemy dziś w czasach zakłamania, przewartościowania. Wydaje się, że świat odchodzi od Chrystusa. Wydaje się, że świat rozwija się i idzie do przodu. Ludzie głoszą, że należałoby wiarę unowocześnić, pójść na kompromisy. Mówią, że krzyż się chwieje, a chrześcijanie nie wiedzą, co to życie. A tymczasem jest zupełnie na odwrót. Zapadło mi w pamięć pewne zdanie ks. Jerzego: To nie krzyż się chwieje. To świat się chwieje i toczy. Krzyż stoi.” Ludzie stoją w takiej perspektywie do krzyża, że wydaje im się, iż lada chwila się przewróci. Tymczasem to oni są na skraju. Krzyż Święty stoi i nigdy się nie zachwieje. I przyjdzie czas, w którym ukaże się w pełnej chwale. Jeśli szukasz drogi, masz w sobie mnóstwo wątpliwości, zastanawiasz się nad opiniami, które sprzedaje ci świat, nie wiesz już, co jest słuszne, a co nie. Wówczas stań pod Krzyżem i weź do ręki Ewangelię. To najodpowiedniejsze miejsce – nic ci tam nie grozi, nie zachwiejesz się. Wtedy zobaczysz świat z odpowiedniej perspektywy i nic nie zniekształci ci obrazu życia i twojej własnej ścieżki.
 
Odważny wyznawco Chrystusa, módl się za nami.
Wierny świadku Ewangelii, módl się za nami.
Apostole godności człowieka, módl się za nami.
Uczący zło dobrem zwyciężać, módl się za nami.
Błogosławiony Jerzy, Męczenniku, módl się za nami.


Ks. Wacław Buryła
Pamięci ks. Jerzego Popiełuszki

myśleli że da się utopić Ewangelię
w odmętach Wisły
że można Prawdę zmusić do
milczenia
że każdy ma swoją cenę
myśleli że siła stoi nad mądrością
ideologia przed sercem
i sumieniem
że człowiek jest panem życia
i śmierci
rozgrzeszasz ich zza grobu
jakbyś wierzył że kiedyś ciemność
ich patrzenia
rozświetli Światło
i sami staną się
cząstką Płomienia


24—25 VIII 1999, Krośnice

wtorek, 1 października 2013

‘W sercu Kościoła będę miłością.’

Jakiś czas temu mojej modlitwie towarzyszyły prośby o wstawiennictwo pewnej świętej, mojej patronki bierzmowania. Moje myśli krążyły wtedy wokół pewnej chorej, bliskiej mi osoby. Wszelka niepewność i niepokój, który w sobie miałam zniknęły wraz z zapachem kwiatów. Wchodząc na drugi dzień do sali szpitalnej na krzyżu wiszącym nad wejściem, ujrzałam kwiat - czerwoną różę. Zrozumiałam, że modlitwa została wysłuchana.

Dziś obchodzimy wspomnienie św. Teresy z Lisieux - karmelitanki bosej, świętej i doktor Kościoła. Tak, to trochę poważnie brzmi. Tyle, że nazywa się ją także Małą Tereską, tudzież Małym Kwiatkiem
J Drogę do nieba, którą podążała nazywa się „małą drogą dziecięctwa duchowego”. Św. Teresa obrała najkrótszą drogę do nieba - drogę miłości. Każdego dnia starała się wykonywać dobre uczynki - niewielkie, pozornie niewiele znaczące. Tereska potrafiła przedkładać dobro innych nad swoje upodobania i samopoczucie.

"Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim.” Mt 18, 3-4

św. Teresa z pewnością rozumiała sens tych słów.

Tereska miała w sobie ogromne pragnienie apostolstwa. Jej serce pałało chęcią męczeństwa, cierpienia za wiarę, oddania życia podczas głoszenia Chrystusa na terenach misyjnych. Chciała być WSZYSTKIM. Widziała wiele pięknych dróg do świętości. Gdyby mogła pewnie przeszłaby wszystkie, aby tylko móc jak najwięcej kochać, jak najwięcej wycierpieć w imię Miłości Najświętszej, zbawić jak najwięcej dusz. Teresa zauważyła, że istnieje coś, co łączy wszystkie te drogi… MIŁOŚĆ. Zrozumiała, że aby być wszystkim, musi stać się czystym płomieniem miłości.

„Zrozumiałam, że skoro Kościół jest ciałem złożonym z różnych członków, to nie brak mu najbardziej niezbędnego, najszlachetniejszego ze wszystkich. Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to Serce płonie Miłością. Zrozumiałam, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania i gdyby przypadkiem zabrakło Miłości, Apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, Męczennicy nie chcieliby przelewać swojej krwi...”

„W sercu Kościoła, mej Matki, będę miłością.”

św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Mała Tereska pomimo chęci wyjazdu na misje, nigdy nie opuściła murów klasztoru. I pomimo to stało się coś, co może wydawać się paradoksalne - została patronką misji katolickich.

To miłość jest siłą napędową Kościoła. To miłość jest motorem świata. To miłość jest źródłem, z którego wszyscy musimy czerpać. To miłość jest źródłem, z którego musi czerpać Kościół, aby mógł podążać za Chrystusem. To paradoksalnie to, czego nie widać sprawia, że świat się zmienia u samych podstaw. Jeżeli wydaje ci się, że nie jesteś w stanie dokonać niczego dobrego, a świętość jest dla ciebie nie do osiągnięcia, mylisz się. Św. Teresa jest na to ewidentnym przykładem. Ona została nam dana jako wzór. Utorowała nam drogę, którą może przejść każdy - drogę miłości, drogę ofiarowania każdego nawet najmniejszego wyrzeczenia i dobrego uczynku za drugiego człowieka, drogę ofiarowania swojej codzienności Jezusowi Chrystusowi. Tu na miejscu, w swoim codziennym środowisku, możesz być największym misjonarzem świata. Tutaj, w twojej codzienności, nauce, pracy, relacjach z drugim człowiekiem, jest ukryta najkrótsza i najprostsza droga do nieba. Droga dostępna dla każdego. Uwierz, nie bój się, kochaj i zacznij działać. J

"Chcę, przebywając w niebie, czynić dobro na ziemi.
Po śmierci spuszczę na nią deszcz róż."

św. Teresa od Dzieciątka Jezus

 
Do dziś słyszy się o wielu cudach dokonywanych przez wstawiennictwo św. Teresy. Do dziś cudom tym towarzyszy kwiat róży i jej piękny zapach. Ja swoją różę już otrzymałam. I nie chodzi mi o kwiat. Ten jest najmniej ważny. Chodzi mi o tę różę, która została zasiana w moim sercu. O jej zapach, który odczuwam każdego dnia. Zapach, który powoduje, że serce zaczyna płonąć płomieniem żywej miłości. Może teraz czas właśnie na ciebie. A później pamiętaj: pielęgnuj tę różę i nie pozwól jej zwiędnąć.

Słodki kwiecie, ścielący się pod stopy Jezusa, módl się za nami,
Całopalna ofiaro miłości, módl się za nami,
Wonna różyczko Dzieciątka Jezus, módl się za nami,
Święta Tereso od Dzieciątka Jezus, módl się za nami.

czwartek, 12 września 2013

„Moc bowiem w słabości się doskonali.”

Jeden z paciorków mojego różańca różni się trochę od innych - jest mniejszy i trochę zniekształcony. Pomimo to, mam do niego ogromny sentyment. A może nawet bardzo go lubię. Przypomina mi zawsze o cytacie z Pisma, który umieściłam w tytule. Pomimo to, że zasadniczo różni się od pozostałych, bardzo dobrze się komponuje, ma ten sam kolor i, co najważniejsze, bardzo dobrze spełnia swoją funkcję. J

Każdy z nas ma zapewne w swoim życiu pewną „piętę Achillesową”, jakiś punkt wrażliwszy niż inne, jakąś słabość, niedoskonałość, problem, coś, co przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu, coś, czego się wstydzimy lub boimy, coś, z czym nie potrafimy sobie poradzić. Jakże często załamujemy się przez to, zamykamy w sobie, tworzymy w sobie przestrzeń niedostępną innym. Nie potrafimy sobie z tym poradzić. Pojawia się strach, coś, co skutecznie potrafi nam zrujnować nasze plany. Chcesz coś robić w życiu i wtedy pojawia się to „coś”, co pozwala ci stwierdzić: ‘to nie dla mnie’, ‘nie nadaję się’, ‘jestem beznadziejny’, ‘nic z tym nie da się zrobić’, ‘nikt nie może mi pomóc’. Myślisz sobie: ‘ta jedna jedyna rzecz, która mnie tłumi, to moje największe przekleństwo.’ A ja ci powiem coś, co może cię zdziwi. Ta jedna jedyna rzecz, która cię prześladuje, to twoje największe błogosławieństwo. To DAR :)

Po pierwsze, dzięki swojej słabości masz możliwość walczyć z nią, a przez to udoskonalasz się i masz możliwość zdobycia wszelkich cnót.
Po drugie, twoja słabość może być powodem, dla którego zbliżysz się do Boga. Dobrze wiemy, że ‘jak trwoga to do Boga’. Gdy mamy wszystko jak w bajce, gdy jesteśmy idealni, zaczynamy za bardzo wierzyć we własne siły, zagraża nam pycha, która odciąga od Boga i nie pozwala uznać Go za naszego Pana. To w końcu pychą zgrzeszył Zły. Nie mając żadnych niedoskonałości, z ludzkiego punktu widzenia, nie mamy powodu, aby zwrócić swoje spojrzenie ku Chrystusowi. Owszem powinieneś wówczas dziękować i chwalić Pana za to jak wiele dobra ci uczynił. Ale jednak częściej to właśnie te ciężkie doświadczenia, które wymykają się spoza naszej kontroli, zaczynają otwierać nas na pomoc  ‘z góry’.

Kiedy znowuż upadłam w ten sam błąd, mimo szczerego postanowienia, chociaż upadek ten był: drobna niedoskonałość i raczej mimowolna, jednak uczułam w duszy tak żywy ból, że przerwałam swoje zajęcie i na chwilę (42) [poszłam] do kaplicy, padając do stóp Jezusa. Z miłością i wielkim bólem przepraszałam Pana, wstydząc się tym więcej, że rano po Komunii świętej w rozmowie z Nim przyrzekłam mu wierność. - Wtem usłyszałam te słowa: Gdyby nie było tej drobnej niedoskonałości, nie przyszłabyś do Mnie. Wiedz, ile razy przychodzisz do Mnie uniżając się i prosisz o przebaczenie, tyle razy wylewam cały ogrom łask na twą duszę, a niedoskonałość twoja niknie przede Mną, a widzę tylko twą miłość i pokorę; nic nie tracisz, ale wiele zyskujesz...”
‘Dzienniczek’, cytat nr 1293

Po trzecie, nie mając żadnych słabości, zacieśnia się w tobie przestrzeń na działanie Ducha Świętego. Jednym słowem im bardziej coś jest idealne, tym mniej miejsca pozostaje dla Boga. Każda twoja niedoskonałość powoduje, że w twoim życiu może się ujawnić działalność Boża. Im bardziej się uniżysz, tym bardziej chwała Pana będzie mogła się ujawnić w tobie.

„Dlatego trzy razy prosiłem Pana, aby odstąpił ode mnie, ale Pan mi odpowiedział: „Wystarcza ci moja łaska. Moc okazuje swoją skuteczność w słabości”. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Z tych względów upodobałem sobie słabości, poniewierki i niedostatki, prześladowania i uciski [znoszone] dla Chrystusa. Kiedy bowiem odczuwam słabość, wtedy właśnie jestem mocny.”
(2 Kor 12, 8-10)

Bardzo często boimy się porażki, boimy się pójść na przekór swoim słabościom. Wolimy schować się z nimi w kącie, aby nikt nas nie zauważył. Pewnie większość z nas, gdyby usłyszała wołanie Pana i dowiedziała się, co ma w życiu robić, powiedziałaby „Proszę, tylko nie ja, weź kogoś innego. Ja się nie nadaje.” Ale Bóg cię zna i to On daje ci wszelką łaskę konieczną do wykonania tego zadania. Taka jest Jego wola. Jego moc okaże się skuteczna. Bo to będzie Jego moc, nie twoja. Gdyby chodziło o naszą moc, to byśmy padli na pierwszym zakręcie : ) Ale jeżeli Pan mówi, że tak ma się stać i, że zwyciężysz, to nie ma innej opcji, musisz Mu tylko zaufać.
„A Mojżesz rzekł do Jahwe:
- Proszę Cię, o Panie, nie jestem ja wymowny: ani [nie byłem] w przeszłości, ani też [nie stałem się nim] nawet odkąd przemawiasz do Twego sługi. Mam trudną wymowę i nieporadny język.
A Jahwe [tak] przemówił do niego:
- Któż to dał człowiekowi usta albo kto czyni [go] niemym czy głuchym, widzącym albo ślepym? Czyż nie Ja, Jahwe? Ruszaj więc teraz! Ja zaś będę na ustach twoich i pouczę cię, jak masz mówić.
Ale [Mojżesz] rzekł:
- Proszę cię, Panie, poślij raczej [innego], którego posłać zechcesz.
Wtedy Jahwe uniósł się gniewem na Mojżesza i rzekł:
- Czy nie ma Lewity Aarona, twojego brata? Wiem, że on potrafi mówić. On to właśnie wyjdzie naprzeciw ciebie, a kiedy cię zobaczy ucieszy się serdecznie. Z nim przeto będziesz rozmawiał i przekażesz mu, co ma mówić; Ja zaś będę na twoich ustach i na jego ustach i pouczę was, jak macie postępować. On będzie za ciebie przemawiał do ludu, będzie zatem [jak gdyby] twoimi  ustami, ty zaś będziesz dla niego [jak gdyby] Bogiem. Weź też do ręki tę laskę; za jej pomocą będziesz czynił znaki.”
 Wj 4, 10-17

Często zdarza mi się widzieć starsze osoby, które dalej nie pogodziły się z wieloma faktami ze swojego życia. Żyją samotnie, z uczuciem nienawiści, nie mogąc pogodzić się z przeszłością i doznaną krzywdą. Jak można w ten sposób żyć? Sami nigdy nie zaleczymy naszych ran. Zemsta nigdy nie pomoże w uzyskaniu spokoju wewnętrznego. Jeżeli liczymy tylko na siebie, wówczas nasze rany nigdy nie zostaną oczyszczone. Wówczas całe życie możemy być niewolnikami naszych problemów, naszych słabości. Tylko otwierając się na Chrystusa możesz się uleczyć i pokonać swe niedoskonałości. Chrystus nie zabliźni twoich ran. To co się stało już się nie odstanie, ale On otworzy twe rany i je oczyści. I otrzymasz pokój. Wpuszczając Jezusa do swojego życia pokonasz wszystkie problemy. Bo On będzie z tobą, będzie żył w tobie. Wówczas Jego moc, Jego chwała ukażą się w twoim życiu i zwyciężysz.

Życzę ci, abyś pewnego dnia mógł powiedzieć: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.” (Gal 2, 20)

poniedziałek, 9 września 2013

o MIŁOŚCI słów kilka

Gdy rozglądamy się dookoła widzimy jak często kpi się dziś z miłości. Najbardziej boli mnie kpina z tej miłości najświętszej, najpiękniejszej i najprawdziwszej - z Bożej miłości. To dosłownie tak jakby ktoś dziś oddał życie za daną osobę na jej oczach, a ona stwierdziłaby : ‘pfi, przecież nie prosiłem o to.’ Często możemy słyszeć także różnego rodzaju oskarżenia, np. o zamydlanie oczu ludziom przez religię, czy posądzanie osób wierzących po prostu o głupotę. Spotykam się z takimi argumentami jak np. ‘Religia wmówiła ludziom, że gdzieś tam jest sobie Bóg, który wszystkich kocha, i dlatego daje ludziom spis zakazów, a za nieprzestrzeganie ich skazuje ludzi na piekło, a to wszystko z miłości.’ Ludzie piszą o tym, śmiejąc się, niejako z paradoksu, który rzekomo jest w wyznawanej przez chrześcijan wierze. A to jest to o czym pisałam w poprzednim poście, o tym stosie niepotwierdzonych informacji przekazywanych sobie z komputera do komputera. W TYCH ARGUMENTACH NIE MA PRAWDY.  Przykazania, które niektórzy uważają za przejaw braku miłości, są w rzeczywistości DAREM. Są zbiorem zasad, dzięki którym możemy kroczyć po drodze miłości i w pełni ŻYĆ z dala od zła. Są wyznacznikiem naszej WOLNOŚCI. Człowiek myśli, że dopiero jak nie ma żadnych zasad i robi, co chce to jest w pełni wolny. BZDURA. Wtedy właśnie jest zniewolony - zniewolony przez grzech. Jak zastanowisz się nad przykazaniami to zrozumiesz, że w ich treści zawarta jest troska o dobro człowieka, ochrona jego godności. Przykazania wyznaczają piękną ścieżkę, która prowadzi ku dobru. I kolejna ważna rzecz - Bóg nikogo nie zsyła do piekła. To człowiek sam wybiera wieczne potępienie. Bóg daje nam coś pięknego - wolną wolę. Bóg nikogo do niczego nie zmusza i każdego z nas przeznaczył do świętości, do życia przy Nim w chwale. I to od nas zależy czy pójdziemy tą drogą, czy odwrócimy się od Boga. Na dodatek ze względu na grzech zniewalający ludzkość, i ze względu na ogrom miłości, Bóg poświęcił własnego Syna, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, lecz miał życie wieczne (por. J 3, 16). Bóg umarł za nas na drzewie  Krzyża, zwyciężył grzech i tym samym otworzył nam drogę ku wiecznej chwale. To jest ogromny dar, z którego niestety niektórzy nie chcą skorzystać w imię niby wolności.

Kolejnym problemem jest niedowierzanie Bożej miłości. Człowiek wie, że Bóg kocha wszystkich, ale nie potrafi odnieść tej Bożej miłości do siebie samego. Czy wydaje ci się, że Chrystus ma serce, które dzieli na miliardy kawałków, aby każdy miał swoją mikrocząstkę Jego miłości? Skądże! Chrystus ma całe serce i całą pełnię miłości tylko dla ciebie! Dla każdego ma całe serce pełne miłości.

„Wtem ujrzałam Pana w piękności niepojętej, który spojrzał się na mnie łaskawie i rzekł:  Córko Moja, i Ja z miłości ku tobie zstąpiłem z nieba, dla ciebie żyłem, dla ciebie umarłem i dla ciebie stworzyłem niebiosa. - I przytulił mnie Jezus do swego Serca (…)”
‘Dzienniczek’,  cytat nr 853

Jezus dla ciebie zstąpił z nieba! Dla ciebie żył, dla ciebie umarł i dla ciebie stworzył niebiosa! Czy wiesz co to znaczy? Spójrz na Pismo Święte - ta cała historia, to wszystko, co się wydarzyło, to wszystko, co jest w Piśmie zawarte, cała Ewangelia, jest spisane dla ciebie! To twoja księga! Dar dla ciebie! Zobacz jak wiele Bóg robi, aby mieć cię przy sobie, aby objawić ci swoją miłość. Pomyśl, że Jezus z miłości ku tobie jest więźniem tabernakulum, z miłości dał się ukrzyżować, a teraz każdego dnia czeka na ciebie ukryty w hostii, aby dać ci życie! Czy myślisz, że ten komunikant, ta mała hostia, w której ukryty jest Chrystus, jest tylko jakąś miliardową cząstką Jego ciała? NIE! W tej hostii zawarty jest cały Chrystus!  Z całym swoim Bóstwem i całą swoją odwieczną miłością ku tobie!
Zaufaj w końcu! Zobacz jak rani Jezusa wszelkie niedowierzanie Jego miłości i dobroci:

„O, jak bardzo Mnie rani niedowierzanie duszy. Taka dusza wyznaje, że jestem święty i sprawiedliwy, a nie wierzy, że jestem miłosierdziem, nie dowierza dobroci Mojej. I szatani wielbią sprawiedliwość Moją, ale nie wierzą w dobroć Moją.”
‘Dzienniczek’, cytat nr 300

 „- Napisz: Wszystko, co istnieje, jest zawarte we wnętrznościach Mojego miłosierdzia głębiej niż niemowlę w łonie matki. Jak boleśnie rani Mnie niedowierzanie Mojej dobroci. Najboleśniej ranią Mnie grzechy nieufności.”
‘Dzienniczek’, cytat nr 1076

„ + W pewnej chwili dał mi Jezus poznać, że kiedy Go proszę w intencji, jaką mi nieraz polecają, jest zawsze gotów udzielać swych łask, tylko dusze nie zawsze chcą je przyjąć. - Serce Moje jest przepełnione miłosierdziem wielkim dla dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. Oby mogły zrozumieć, że Ja jestem dla nich Ojcem najlepszym, że dla nich wypłynęła z serca Mojego krew i woda, jako z krynicy przepełnionej miłosierdziem; dla nich mieszkam w tabernakulum jako Król miłosierdzia, pragnę obdarzać dusze łaskami, ale [one] nie chcą ich przyjąć. Przynajmniej ty przychodź do Mnie jak najczęściej i bierz te łaski, których oni przyjąć nie chcą, a tym pocieszysz serce Moje. O, jak wielką jest obojętność dusz za tyle dobroci, za tyle dowodów miłości. Serce Moje napawa się samą niewdzięcznością, zapomnieniem od dusz żyjących w świecie; na wszystko mają czas, tylko nie mają czasu na to, aby przyjść do Mnie po łaski.
A więc zwracam się do was, wy - dusze wybrane, czy i wy nie zrozumiecie miłości serca Mojego? I tu zawiodło się serce Moje, nie znajduję całkowitego oddania się Mojej miłości: tyle zastrzeżeń, tyle niedowierzań, tyle ostrożności. Na pociechę twoją powiem ci, że są dusze w świecie żyjące, które Mnie szczerze kochają, w ich sercach przebywam z rozkoszą, ale jest ich niewiele. Są i w klasztorach dusze takie, które radością napełniają serce Moje, w nich są wyciśnięte rysy Moje i dlatego Ojciec niebieski spogląda na nie ze szczególniejszym upodobaniem. Oni będą dziwowiskiem aniołów i ludzi; liczba ich jest bardzo mała, one są na obronę przed sprawiedliwością Ojca niebieskiego i na wypraszanie miłosierdzia dla świata. Miłość tych dusz i ofiara podtrzymują istnienie świata. Najboleśniej rani Moje serce niewierność duszy szczególnie przeze Mnie wybranej; te niewierności są ostrzami, które przebijają serce Moje.”
‘Dzienniczek’, cytat nr 367

 Właśnie stąd objawienia św. Faustyny. Stąd ten ogromny dar dla ludzkości jakim jest obraz „Jezu, ufam Tobie!”. Zachęcam cię do przeczytania choć fragmentów ‘Dzienniczka’, w którym Bóg chciał, aby jak najwięcej opisane było Jego miłosierdzie. Aby ludzie w końcu uwierzyli w Jego miłość, mękę, którą przeszedł z powodu tej miłości do nas, i abyśmy w końcu przyszli do Niego i u stóp tabernakulum otrzymywali konieczne łaski i umacniali się na drodze do życia wiecznego.

Przeczytaj dziś opis Jego męki (możesz wykorzystać Ewangelię św. Jana, Rozdział 19), albo obejrzyj jakiś film ukazujący tę mękę, np. „Pasja” M. Gibsona. Może już czytałeś, pewnie już widziałeś. Ale zrób to po raz kolejny i czytaj/oglądaj tak jakby męka ta podjęta była tylko i wyłącznie dla ciebie. On z miłości dla ciebie dał się poniżyć i ukrzyżować, to miłość ku tobie trzymała Go na krzyżu.


MODLTIWA DO PANA JEZUSA UKRZYŻOWANEGO
O, Chryste ukrzyżowany, my byliśmy tą ziemią, w którą został zatknięty sztandar Twojego krzyża: my byliśmy naczyniem dla przyjęcia Twojej krwi, która spływała z krzyża na ziemię (…) ziemia nie mogła utrzymać prosto krzyża; byłaby nawet odmówiła tej niesprawiedliwości; ani gwóźdź nie wystarczał, by utrzymać Cię zranionym i przybitym do krzyża, gdyby niewysłowiona miłość, jaką pałałeś dla naszego zbawienia, nie była Cię przytrzymała. Tak więc płomienna miłość dla chwały Ojca i naszego zbawienia trzymała Cię na krzyżu.
Jeśli znam i poślubiam tę prawdę, znajdę we Krwi Twojej, o Chryste, łaskę, bogactwo i życie łaski, znajdę okrycie dla mojej nagości, szatę ślubną płomiennej miłości, skropioną i przetykaną krwią i ogniem, a Ty tę Krew z miłości wylałeś i zjednoczyłeś z Bogiem.
O Chryste ukrzyżowany, spraw, abym we Krwi Twojej karmiła się miłosierdziem; przez Krew niech ustanie ciemność i niech kosztuję światłości. Przez Krew bowiem pozbędę się chmury miłości własnej i niewolniczego lęku sprawiającego cierpienie, a zdobędę świętą bojaźń i pewność Bożej miłości, którą znajdę we Krwi. Lecz kto nie stanie się miłośnikiem tej Prawdy, pozostanie w ciemnościach i odarty z szaty łaski.
Spraw więc, abym się zanurzyła we Krwi Twojej, o Chryste, który mnie kąpiesz we Krwi i odziewasz Krwią. Jeśli będę niewierna, ochrzcij mnie we Krwi; jeśli szatan zaciemni oko mojego rozumu, obmyj Krwią moje oko; jeśli stanę się niewdzięczna z powodu darów niedocenionych , uczyń mnie wdzięczną we Krwi… Spraw, niechaj przez żar Krwi ustanie oziębłość; a przez światło Krwi niechaj ustąpi ciemność, abym się stała oblubienicą Prawdy. Amen.
św. Katarzyna ze Sieny

 W pewnej chwili powiedział mi Jezus: Spojrzenie Moje z tego obrazu jest takie jako spojrzenie z krzyża.
‘Dzienniczek’, cytat nr 326
Odpowiedz w końcu na spojrzenie z obrazu „Jezu, ufam Tobie!”, zarazem odpowiadając na spojrzenie z krzyża skierowane właśnie ku tobie. :)

sobota, 7 września 2013

Co wspólnego ma witraż z internetem?

Chcąc nie chcąc wpada się niekiedy w internecie na strony wyrażające się ironicznie na temat katolików i Kościoła. W związku z tym chciałabym tu umieścić taki mały apel - Bądźcie ostrożni! W sieci przemieszcza się dziś mnóstwo niepotwierdzonych informacji. Bierze się to stąd, że może je wstawić po prostu każdy. Często są to informacje niepełne i niesprawdzone. Przeraziło mnie ostatnio jak znajome mi osoby zachwycały się na portalach społecznościowych niektórymi takimi niewartościowymi tekstami. A tymczasem teksty te ukazują ogromny brak wiedzy osób piszących je. Znają oni temat bardzo powierzchownie, piszą coś, co zasłyszeli pewnie gdzieś przypadkowo, sami nie starając się wejść głębiej w temat i zweryfikować tych informacji. Rzucają tę stertę bzdur w sieć i kolejne osoby zostają ofiarami  braku roztropności i powielają te opinie rozprzestrzeniając je dalej. I tak oto tworzy się ciąg, a społeczeństwo jest coraz bardziej przesiąknięte informacjami odbiegającymi totalnie od rzeczywistości. Ślepy prowadzi ślepego. Jeżeli jesteś w tym bezrozumnym ciągu, to musisz się z niego wyrwać. Musisz się otworzyć. Nikt nie wciśnie nikomu na siłę prawdy, to człowiek musi chcieć zrozumieć. Musi otworzyć się na innych i nie bać spotkania z kimś, kto myśli inaczej. Powinien zdać sobie sprawę, że może się mylić. Zbytnia pewność siebie naprawdę gubi człowieka.

I jeszcze jedno - informacje weryfikuj w odpowiednim źródle. Jeśli chodzi o treści religijne, to porozmawiaj najpierw z kimś związanym z Kościołem, sięgnij do nauki Kościoła i do Pisma Świętego.  Jeśli będziesz szukał prawdy to wówczas ją odnajdziesz. Jeśli szukasz prawdy to jesteś na drodze do Boga i tym samym dajesz sobie szansę poznania Go i zrozumienia odpowiedzi na twoje pytania. Pamiętam takie piękne zdanie św. Teresy Benedykty od  Krzyża (Edith Stein): „Kto szuka prawdy, ten szuka Boga, choćby o tym nie wiedział.” Poczytaj trochę o tej świętej, bo ona może być twoją patronką w dążeniu do prawdy. Niemiecka filozof i Żydówka z pochodzenia. Szukała prawdy i odnalazła ją właśnie w Kościele Katolickim. Szukała i znalazła.

Musisz wejść głębiej i zobaczyć jak to wygląda od wewnątrz. Słyszałam gdzieś kiedyś piękną metaforę witraża w odniesieniu do prawd chrześcijańskich. Stojąc na zewnątrz Kościoła i wpatrując się w witraż nie widzisz nic specjalnego - po prostu kawałek szkła. Natomiast wchodząc do środka widzisz jak mieni się feerią barw, a swymi promieniami rozjaśnia i ociepla całe wnętrze. Jakże to smutne, jak ktoś stoi na zewnątrz i jest przekonany, że wie wszystko. Myśli, że posiadł całą prawdę, a tymczasem nieustannie błądzi. Gdyby tylko zechciał wejść do środka, zrozumiałby i odkryłby piękno. Naprawdę życzę ci tego spojrzenia na witraż od środka. :)

środa, 4 września 2013

'Pragnę!'


„Potem Jezus, widząc, że już wszystko się dokonało i że wypełniło się Pismo, mówi:
- Pragnę!
Stało tam naczynie napełnione octem. Zatknąwszy więc gąbkę pełną octu na włóczni, podali Mu do ust.
Kiedy Jezus zwilżył wargi octem, rzekł:
- Dokonało się.”
J 19, 28-30


Jezusowe „Pragnę!” z Krzyża świętego. W odpowiedzi na które Bóg otrzymuje jedynie gorzki ocet. Chciałabym, aby ten obraz pragnącego Chrystusa przyświecał nam w codziennym życiu.
Wiesz co? Nie wiem jak uważasz, ale chcę ci powiedzieć, że ten obraz nie należy do przeszłości. To teraźniejszość. To się rozgrywa w TYM momencie. Dokładnie teraz. Chrystus nieustannie PRAGNIE. I jaką odpowiedź otrzymuje na to pragnienie? Jak TY odpowiadasz na Jego pragnienie?
Czy starałeś się kiedykolwiek ugasić pragnienie Jezusa? Co zrobiłeś, aby to uczynić? Czy w ogóle pamiętasz o Krzyżu Chrystusa? Czy zwracasz swoje myśli ku Bogu?
Chrystus pragnie. Ale co to oznacza? Chrystus pragnie MIŁOŚCI, Chrystus pragnie DUSZ. Chrystus wyczekuje twojego bicia serca, momentu, w którym  uderzy ono, choć raz, tylko dla Niego.

Kochani, chciałbym wezwać dziś nas wszystkich do większej gorliwości. Nie istotne jest dla mnie w tym momencie czy wierzysz, czy nie. Nawet jeśli do tej pory nie zwracałeś uwagi na Boga, to i tak wzywam cię do większego zaangażowania. Bo to MY wszyscy razem tworzymy świat.
Życie to walka. Gdybyśmy wiedzieli, co tak naprawdę rozgrywa się dziś w świecie… nie ustawalibyśmy. Gdybyśmy wiedzieli, nie potrafilibyśmy spokojnie zasnąć.
Jeśli wydaje ci się, że to co robisz wystarczy… Zrób więcej. Miej w pamięci to „Pragnę!” Chrystusa - wołanie, na które w odpowiedzi Bóg umęczony pod ciężarem naszych win otrzymuje jedynie gorycz. Spraw, aby od ciebie Chrystus otrzymał choć kroplę miłości.
Czasem może wydawać ci się, że robisz za dużo. Ale dopóki nie zaniedbujesz swoich obowiązków stanu, w którym jesteś, nie przesadzasz! Nigdy za wiele miłości ,nigdy za wiele poświęcenia, nigdy za wiele modlitwy. Patrzysz na świat dookoła, widzisz jedynie obojętność i pęd ku sławie i karierze… i rezygnujesz.  Poddajesz się, bo tak jest łatwiej. A ja cię dziś proszę, nie rezygnuj! Miej przed oczami nieustannie ukrzyżowanego Chrystusa i działaj mimo wszystko. Wiem, że to nie jest łatwe w dzisiejszych czasach, ale musimy połączyć siły, musimy zacząć walczyć dla prawdziwej miłości. Nadszedł czas, w którym musimy się obudzić. Nie możemy chodzić po świecie jak uśpieni.


 „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i pragnę tylko tego, aby już zapłonął.”
Łk 12, 49

Rozpalmy ziemię miłością! On na to czeka!

W jaki sposób mamy działać?
Musimy zacząć od siebie. Zmieniając siebie na lepsze zmieniamy tym samym świat. A co zrobić, aby zmienić siebie? Odpowiedź: zacząć naśladować Chrystusa. Wpatrywać się w Niego i odzwierciedlać Jego życie w naszym. Zacząć dążyć do doskonałości, ćwiczyć się w cnotach: Miłości, Pokorze, Ubóstwie, Prostocie, Mądrości, Posłuszeństwie. Zacząć coraz bardziej oczyszczać swoje serce i zbliżać się do Boga i wreszcie do bliźniego.
Musimy zacząć od siebie, aby później wyjść ku innym.

"Dał mi Pan poznać, jak bardzo pragnie doskonałości dusz wybranych. - Dusze wybrane są w Moim ręku światłami, które rzucam w ciemność świata i oświecam go. Jak gwiazdy oświecają noc, tak dusze wybrane oświecają ziemię, a im dusza doskonalsza, tym większe światło roztacza wokoło siebie i dalej sięga; może być ukryta i nie znana nawet najbliższym, a jednak jej świętość odbija się w duszach na najodleglejszych krańcach świata."
‘Dzienniczek’, cytat nr 1601
 
Tak wiele dobra możesz zdziałać  jeśli będziesz każdego dnia dążył do doskonałości. Chrystus powołał cię do świętości! Wyjdź dziś naprzeciw wezwaniu. Świętość jest dla każdego. Świętość jest dla ciebie! Zacznij już dziś każdego dnia stawać się lepszym i zmieniać świat wokół ciebie.
 
„Obyś był zimny albo gorący!” Ap 3, 15

Obyś był zimny lub gorący, nie zaś letni… Musimy zacząć być katolikami na 100%.

„Nie możemy być chrześcijanami na pół etatu.”
papież Franciszek

Musimy być katolikami wszędzie i w każdej sytuacji. Nie możemy spłycać naszej wiary i cały czas zezwalać sobie na jakiekolwiek nawet najmniejsze odejście od prawa Bożego. Bo Jego prawo jest jedno i niezmienne po wsze czasy.
Bądź czujny! Musimy żyć tak jakby każdy dzień był ostatni. Wyczekuj Pana! Obyś był gotowy gdy On przyjdzie.
„Nieustannie się módlcie.”  1Tes 5, 17

Modlitwa! Bez tego ani rusz. Sami nic nie zdziałamy. Pan przychodzi do nas w modlitwie. Jedynie On może cię przemienić, jedynie On może cię wspomóc. Dlatego nie oddalaj się od Niego nawet o krok.

„Każdy modli się tak, jak żyje, ponieważ każdy żyje tak, jak się modli.” KKK, 2725

Módl się całym życiem. Módl się nieustannie, w każdej chwili. Działaj. Żyj Jego Słowem. Kochaj Go i spalaj się dla tej miłości.

„Kocham Cię, Panie, i jedyna łaska, o jaką Cię proszę, to kochać Cię wiecznie… Boże mój, jeśli mój język nie jest w stanie mówić w każdej chwili, iż Cię kocham, chcę, aby moje serce powtarzało Ci to za każdym moim tchnieniem.”
Św. Jan Maria Vianney

„Trzeba przypominać sobie o Bogu częściej, niż oddychamy.”
 św. Grzegorz z Nazjanzu


Ktoś kiedyś powiedział, że bardzo mało modli się ten, kto modli się jedynie na kolanach. Możesz modlić się wszędzie:
„Można modlić się często i gorąco. Nawet na targu czy w czasie samotnej przechadzki, siedząc w swoim sklepiku czy tez kupując lub sprzedając, a nawet przy gotowaniu.”
 św. Jan Chryzostom

W Katechizmie Kościoła Katolickiego o modlitwie możemy też przeczytać:
„Modlitwie często towarzyszy oschłość, przezwyciężenie której pozwoli w wierze przylgnąć do Pana bez odczuwalnego upodobania. Znużenie jest formą opieszałości duchowej, spowodowanej rozluźnieniem czujności i zaniedbaniem serca.”

Stąd: Bądź czujny. Nie zaniedbuj serca. Nieustannie wracaj do Pana Boga.
Przezwyciężaj trudności. Nie zniechęcaj się. Brnij do przodu. Miłość, także ta do Jezusa, nie przychodzi wbrew pozorom od razu. Musisz uczynić krok do przodu.

Jeśli do dziś określałeś siebie jako ‘niewierzący’, to mam do ciebie jedną małą prośbę. Może tego nie robiłeś. I powiesz mi, że nie potrafisz. Ale pomódl się. Powiedz parę słów, do tego Boga, który według ciebie nie istnieje. Porozmawiaj z moim Bogiem, z Bogiem, który umarł za mnie na krzyżu, z Bogiem, który mnie kocha, i okazuje te miłość każdego dnia. Jeżeli coś cię boli, jeżeli jesteś na Niego zły o cokolwiek, jeżeli ktoś tak cię zranił, że nie jesteś w stanie normalnie żyć, i obwiniasz za to właśnie Jezusa, to porozmawiaj z Nim. Jeżeli myślisz, że zawdzięczasz coś jedynie sobie, i że Ten na górze, albo nie istnieje, albo ma cię gdzieś, to porozmawiaj z Nim dziś. Właśnie o to cię proszę. Abyś w końcu zwrócił na Niego swoje oczy. Bo nie wiem jak ciebie, ale mnie najbardziej boli obojętność. I przedtem proszę cię jeszcze o coś. Przed tą rozmową spójrz na krzyż, który być może gdzieś w twoim domu jest. Może jest gdzieś na dnie szuflady, gdzieś na marginesie twojego życia. Spójrz na Jezusa na tym krzyżu, na umęczonego, sponiewieranego pod moim i twoim grzechem. On cię widział wtedy gdy umierał. On cię nieustannie widzi przed swoimi oczami, a twoje imię jest wyryte na Jego dłoniach (por. Iz 49, 16). I wówczas porozmawiaj z Nim. Postaw się w Jego obecności i powiedz: ‘Panie jeśli się mylę, wyprowadź mnie z błędu. Nie wiem czy jesteś, ale jeśli tak, to przyjdź do mnie i zmień moje życie.” Wiara jest łaską, jeśli jej nie masz, poproś o nią! Powiedz: ‘Panie, daj mi wiarę! Przyjdź Panie Jezu. Ześlij na mnie swego Ducha, abym uwierzył, żeś Ty jest Panem.’ I proszę cię, nie przestawaj. Każdego dnia choć chwileńkę poświęć na to, aby zwrócić swe oczy ku Niemu. Kołataj, a otworzą ci, proś, a będzie ci dane (por. Mt 7, 7).

Jeżeli uważasz się za wierzącego, też mam do ciebie małą prośbę. Módl się nieustannie. I proś Pana Boga każdego dnia o to, aby 1) przymnożył ci wiary, 2) wzmocnił twą nadzieję, 3) rozpalił twoją miłość. Nie możesz ustać. Nie możesz myśleć, że twoja wiara jest już silna i jest ok. Nie możesz przestać prosić Pana, o to, aby był z tobą. Jak przestaniesz wpatrywać się w Jego oblicze, to upadniesz. Nie możesz zacząć wierzyć we własne siły. To On jest źródłem miłości i radości człowieka! Nie zapominaj, aby każdego dnia zaczerpnąć wody z tego źródła.

I jest jeszcze coś, co możesz zrobić. Każdego dnia spróbuj w swoim życiu uczynić choć najmniejszą i drobną dobrą rzecz. To może być cokolwiek: pozmywanie naczyń za kogoś innego, spędzenie dłuższej chwili czasu z żoną i z dziećmi, telefon do kogoś, kto być może jest w trudnej sytuacji, odwiedzenie kogoś, kto być może jest samotny lub czegoś potrzebuje. Chodzi o to, aby w pędzie dzisiejszego życia dostrzec drugiego człowieka i podarować mu choć chwilkę swojego cennego czasu. Liczę na twoją kreatywność. :)


Rozpalmy świat światłem Jego miłości. Wyobraź sobie, że jesteś w świecie małym promykiem, który zapala po kolei inne, a te zapalają kolejne. Zobacz jakim światłem okryłby się wtedy świat… :)

piątek, 30 sierpnia 2013

Czy On mnie zna?

Zapewniam cię, że tak. Zna ciebie, i to na dodatek lepiej niż ty sam znasz siebie.

"Jeżeli mówisz: "On nic o nas nie wie!"
czyż myślisz, że ten, który przenika serce, nie posiada rozeznania,
że nic nie wie ten, który strzeże twej duszy?"
(Prz 24, 12)

  
W jednej ze scen filmu „Święty Jan Bosko”  święty rozmawia z jednym chłopcem w celi więziennej. Oto fragment:
J.B:   - Miałeś patrzeć w górę!
         - Nigdy mnie nie zmienisz.
J.B:   - Już się zmieniłeś.
(…)
        - Zostaw mnie w spokoju. Twój Bóg i tak ma mnie gdzieś. Znikaj!
J.B: - Bóg wie nawet ile masz włosów na głowie.


„Czyż nie sprzedaje się dwóch wróbli za jednego asa, a nawet jeden z nich nie spada na ziemię bez woli Ojca waszego. Nawet wszystkie włosy na waszej głowie są policzone. Więc nie lękajcie się! Wyście więcej warci niż wiele wróbli.” Mt 10, 29-31


Tak jak w przedstawionej scenie z filmu w rzeczywistości zdarza się słyszeć jak niektórzy nie dowierzają w to, że Bóg się nimi interesuje. Zdawają się myśleć : ‘Owszem Bóg jest dobry. Kocha wszystkich dookoła, ale ja to go w ogóle nie obchodzę.’ Jakże to błędne myślenie. No wszystkimi Bóg się zajmuje, tylko ciebie jedynego na świecie postanowił ominąć. To nawet brzmi nierealnie. Myślisz, że twoje życie jest tak złe, że już nic nie da się z nim zrobić? Myślisz, że jesteś tak beznadziejny, że Bóg nie chce cię znać? Myślisz, że twoje grzechy są tak wielkie, że miłosierdzie Boże nie może sobie z nimi poradzić? PYCHA. To pycha. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Jego miłosierdzie jest ponad każdą nędzą. I Bóg cię kocha! Bóg cię stworzył na swoje podobieństwo. Wiesz co to znaczy? Że jesteś piękny. A nędza którą masz w niczym nie przeszkadza. Bo każdy człowiek sam z siebie jest nędzą samą. Gdzieś kiedyś słyszałam, że człowiek jest najbardziej człowiekiem gdy klęka przed obliczem Pana. To w Bogu jest nasza siła. W niczym innym.
Wydaje mi się, że nie uznajemy miłości Boga ku nam, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do miłości. Świat wokół nas staje się coraz bardziej okrutny. Coraz mniej miłości doznajemy od drugiego człowieka. Często to już w rodzinie doznajemy odrzucenia i nie czujemy się ważni, wartościowi, kochani. To, że ktoś mógłby nas kochać z całego serca, aż do oddania życia z miłości ku nam, wydaje się nam niemożliwe. Nie potrafimy uwierzyć w coś tak niezwykłego. Ale to realny świat. Jest ktoś kto miłuje ciebie bez granic. Kocha cię tak, że umarł za ciebie na drzewie życia. Bóg cię zna. Znał cię przed wiekami. I co więcej - On potrzebuje twojej miłości.

Owszem Bóg zna Ciebie i chce twojego dobra. Ale czy pozwoliłeś Mu wejść do swojego życia? Czy otworzyłeś Mu drzwi do swojego serca? Czy wierzysz i chcesz spełniać Jego wolę?

„- Kto jest moją matką i kto moimi braćmi?
I wskazując na swoich uczniów, powiedział:
- Oto moja matka i moi bracia, bo kto wypełnia wolę mego Ojca, który jest w niebie, ten jest moim bratem i siostrą, i matką.” Mt 12, 48-50


A zobacz kim jesteś, jeśli wypełniasz wolę Boga. Dla Chrystusa jesteś wszystkim. Jesteś jego matką, jesteś jego bratem.

 Jeśli masz wątpliwość: Czy oby na pewno Bóg jest w moim życiu?
Niech odpowiedź na to pytanie przyniesie nam mała broszurka, którą znalazłam przez przypadek w jednej z książek znajdującej się w biblioteczce mojej babci. Jest formatu mini i wygląda jak część większej całości. Nie mam pojęcia, kto jest jej autorem i skąd się wzięła, ale jest. J Cytuje:

„JAK MOŻESZ UPEWNIĆ SIĘ, ŻE JEZUS CHRYSTUS ZAMIESZKAŁ W TWOIM ŻYCIU?
Czy prosiłeś Jezusa Chrystusa, aby wszedł do twojego życia? Czy uczyniłeś to szczerze? Jeśli tak, to pamiętając o Jego obietnicy zawartej w Apokalipsie Jana 3,20 - gdzie On teraz jest w stosunku do Ciebie?
Chrystus powiedział, że wejdzie do twojego życia. Czy mógłby cię zawieść? Na czym jednak opierasz swoje przekonanie, że Bóg wysłuchał twojej modlitwy?
(Podpowiadamy ci: na podstawie wierności i wiarygodności samego Boga i Jego Słowa.)


SŁOWO BOŻE OBIECUJE ŻYCIE WIECZNE TYM, KTÓRZY PRZYJĘLI JEZUSA CHRYSTUSA JAKO OSOBISTEGO ZBAWICIELA
„A  świadectwo jest takie: że Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w Jego Synu. Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna, nie ma też i życia. O tym napisałem do was, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie życie wieczne.” ( 1 Jana 5, 11-13).
Dziękuj często Bogu za to, że Chrystus wszedł do twojego życia i nigdy cię nie opuści (Hebrajczyków 13,5). Możesz być pewien, że od tego momentu, gdy opierając się na Jego obietnicy zaprosiłeś Go, Chrystus mieszka w tobie i że masz już życie wieczne. On nigdy cię nie zawiedzie.”
:)


Fragment z Apokalipsy św. Jana, o którym mowa:

„Oto stoję u drzwi i kołaczę:
jeśli kto usłyszy mój głos i drzwi otworzy,
wejdę do niego i będę z nim wieczerzał,
a on ze mną.”

 Zaproś Jezusa do swojego życia. Słuchaj i przestrzegaj Jego słów, szanuj Jego prawa. Zaufaj Chrystusowi. Jeżeli tylko otworzysz Mu drzwi i szczerze zaprosisz Go do swego życia to On przyjdzie i będzie z tobą wieczerzał. On ci to obiecał, a jest wierny i nie złamie danego słowa. I nie opuści cię, bo Mu na tobie zależy. Uwierz w Chrystusa. „Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach” (Ef 3,17)

 „O Panie, Ty mnie przenikasz i znasz dobrze.
Ty wiesz o mnie wszystko, gdy siedzę lub stoję,
wszystkie moje myśli rozpoznajesz z daleka.
Jest Ci wiadomo, kiedy chodzę i kiedy spoczywam,
znane Ci są dobrze wszystkie moje drogi.
Zanim mój język wypowie jakieś słowo,
Ty, Panie, znasz je już dobrze.
Ty mnie otaczasz ze wszystkich stron
i kładziesz na mnie Twoje ręce.
Przedziwna jest dla mnie Twa wiedza,
zbyt wysoka, nie mogę jej pojąć.
Gdzie się ukryję przed Twoim duchem,
gdzie się schowam przed Twoim obliczem?
Gdy do niebios wstąpię, jesteś tam,
gdy zstępuję w zaświaty, wychodzisz mi naprzeciw.
Gdybym mógł mieć skrzydła jutrzenki
i zdołał się znaleźć na odległym morzu,
tam też dosięgłaby mnie Twoja ręka,

tam również by mnie podtrzymała Twoja prawica.
Gdybym się domagał, by mnie ciemności okryły
i światłość otoczyła mnie zamiast nocy,
to ciemność nie byłaby dla Ciebie mroczna:
noc byłaby jak dzień jasna, a ciemność byłaby jak światło.”
(Psalm 139, 1-12)

piątek, 23 sierpnia 2013

The Passion of The Christ - Jim Caviezel

I found something interesting on the website: http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1108,swiadectwo-aktora-ktory-byl-jezusem.html
It's the interview with Jim Caviezel who played the role of Jesus Christ in The Passion of The Christ.
I think you should listen to this. It's only in english version, but i'm sure some of you can understand it.

Here you can see it directly on youtube: http://www.youtube.com/watch?v=1xxRvSp5KCg&noredirect=1

Być owieczką.

Jakiś czas temu w pewnym polskim mieście, w jednym z kościołów, dostrzegłam bardzo ładną figurę Jezusa trzymającego na swych ramionach owieczkę. Jedno spojrzenie na tę sylwetkę i zapragnęłam tylko jednego: stać się tą owieczką. Całe moje życie sprowadziło się do jednego pragnienia - bycia niesionym na ramionach Chrystusa.

„(…)Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości. Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. A najemnik, który nie jest pasterzem i do którego owce nie należą, widząc skradającego się wilka, porzuca owce i ucieka, a wilk porywa je i rozprasza. [Najemnik]  nie troszczy się o owce, bo jest najemnikiem.  Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić. I będą słuchać mego głosu, i powstanie jedna owczarnia i jeden pasterz.” J 10, 10-17

W tym obrazie każdy z nas jest owcą. Tyle, że nie wszystkie owce należą do owczarni Jezusa Dobrego Pasterza. Niektóre są jeszcze poza nią. Jeśli należysz do tej grupy, to nie wolałbyś jednak być wśród stada tego pasterza, który oddaje życie aby uchronić swoją trzodę, tego, który nie ucieknie i cię nie pozostawi, tego, który zaopiekuje się tobą? 

 
Jahwe jest moim Pasterzem:
nie zbraknie mi niczego.
Umieścił mnie na zielonych pastwiskach,
prowadzi mnie do wód, przy których mogę odpocząć,
i pokrzepia mnie.
Wiedzie mnie prawymi drogami
przez wzgląd na swe Imię.
Choćby mi przyszło kroczyć w mrocznej dolinie,
nie będę się lękał zła,
bo Ty jesteś ze mną;
Twoja laska i Twój kij pasterski
dodają mi otuchy.
Psalm 23, 1-4

Jezu, Dobry Pasterzu, który dajesz życie swoje za owce, zmiłuj się nad nami.
Jezu, Dobry Pasterzu, który przyszedłeś, aby owce miały życie i miały je w obfitości, zmiłuj się nad nami.

 Chciałabym wam przytoczyć pewien obraz widziany przez Catalinę Rivas i przedstawiony m.in. w książce  „Tajemnica adoracji w mistycznych wizjach Cataliny Rivas”. I z tym obrazem was dziś pozostawię.

„Przyjęłam Świętą Eucharystię i uklękłam w mojej ławce; w tym momencie zobaczyłam (…) ogromny wiejski pejzaż: zieleniące się pola i łąki, niewielkie wzgórza, szpalery drzew, wielkie jezioro… Było to wspaniałe miejsce!
Ale w środku tego rozległego krajobrazu zobaczyłam wielką połać nieuprawianej ziemi. (…) był to teren bez życia, pełen cierni i gołej ziemi, nie harmonizował z tym cudownym krajobrazem. Pośrodku wszystkich tych cierni i kolczastych roślin stała mała biała owieczka. (…) Miała liczne rany na całym ciele i nieustannie rozpaczliwie beczała. Starała się stamtąd wyjść , ale nie udawało się jej, robiła dwa kroki, ale ciernie zaczynały wtedy rosnąć i jeszcze bardziej ją kłuć.
Nad tym miejscem niebo było ciemne, pokryte wielkimi chmurami. Grzmoty, błyskawice i zdradliwy wiatr czyniły scenę jeszcze bardziej ponurą. Małe zwierzę było coraz bardziej przerażone.
Niespodziewanie zobaczyłam za sobą kobietę, ubraną na niebiesko, w białym welonie; wiedziałam, że to była Najświętsza Panna. Rozłożyła ręce wzywając owieczkę, aby się do niej zbliżyła, ale owieczka starała się uciekać w inną stronę , ponieważ ciernie rosły w niesamowicie szybkim tempie. Coraz bardziej się oddalała, jak gdyby starała się wymknąć z cierni, ale także z tych rąk, które chciały ją stamtąd wyciągnąć. Ślizgała się, upadała i znowu na jej ciele otwierały się krwawiące rany.
Na chwilę Najświętsza Panna odwróciła się(…) Spoglądała w kierunku odległego punktu, jak gdyby wzrokiem poszukiwała kogoś, a potem znikła.
W tym momencie przed moimi oczami pojawił się mężczyzna, wysoki i silny, ubrany w lśniącą tunikę koloru białej perły. Na nogach miał sandały i trzymał długi pasterski kij. (…)to był Jezus.  Nie namyślając się nawet przez chwilę, wszedł w środek tych cierni. Dwa lub trzy razy swoim kijem uderzył ciernie, a następnie zaczął wyrywać rośliny z korzeniami . Ale inne ciernie drapały także Jego, drapały jego tunikę , która zaczepiała się o nie. Jednak zdawało się, że dla Niego to nie ma znaczenia (…) Jezus zbliżył się do owieczki, wziął w swoje ramiona i wyniósł z tego pola. Nie kłopotał się już cierniami, które rozdzierały jego ciało. Teraz jedynym przedmiotem jego zainteresowania było małe zwierzątko, które trzymał w ramionach.
Wyszedł stamtąd (…) Płakał i razem z Nim płakała także owieczka. Drżała w Jego ramionach, które plamiła krew, spoglądała na Niego, jak gdyby szukała Jego pocieszenia. Jezus tulił ją do swojej piersi.
Nagle spojrzał ku Niebu, na chwilę jego oblicze stało się surowe. To wystarczyło, aby wszystkie ciemne chmury szybko zniknęły i ukazało się słońce. (…)
Jezus tulił i całował owieczkę, a tam, gdzie spadała jedna z jego łez lub gdzie ją pocałował, rany małego zwierzęcia zamykały się i pokazywało się białe runo. (…) Jezus uśmiechał się, a owieczka beczała cicho i delikatnie.
Chwilę później zobaczyłam Jezusa, który szedł wolnym krokiem, jak gdyby czekał na swoją małą towarzyszkę, która szła za Nim. (…) Pomimo prostoty swego ubrania był pełen majestatu, jak Król, a szczęśliwa i uzdrowiona owieczka z podniesioną głową biegła za Nim, becząc teraz z większą siłą, co chwilę liżąc jego rękę. Jezus od czasu do czasu głaskał jej główkę, odpowiadając w ten sposób na jej czułość.
Potem w kolejnych kilku obrazach widziałam Jezusa siedzącego na kamieniu. Rozmawiał z owieczką siedzącą tak, jak siadają psy i słuchającą Go z wielką uwagą. Co jakiś czas brał w ręce jej główkę i całował ją, śmiejąc się.
(…)
W pewnym momencie dało się słyszeć inne żałosne beczenie i zobaczyłam, jak Jezus wstaje i pospiesznie ponownie kieruje się na to cierniste pole (…) ale tym razem ta owieczka, która została ocalona, pospieszała przed Panem, biegnąc w poszukiwaniu tej, która teraz cierpiała.”

wtorek, 20 sierpnia 2013

Potrafisz może chodzić po wodzie?



Zaraz też nakłonił uczniów, aby weszli do łodzi i płynęli przed Nim, a On tymczasem rozpuści tłumy. Rozpuściwszy je, wszedł na górę, aby się pomodlić w samotności. A kiedy nastał wieczór, był tam zupełnie sam. Łódź zaś rzucana przez fale - bo wiał przeciwny wiatr - oddaliła się już od brzegu o wiele stadiów. O czwartej straży nocnej przyszedł do nich po morzu. Uczniowie zaś, ujrzawszy Go idącego po morzu, przestraszyli się, sądząc, że to zjawa, i krzyknęli ze strachu.
A Jezus zaraz przemówił do nich:
- Odwagi, to Ja, nie bójcie się!
Piotr Mu odpowiedział:
- Jeśliś to Ty, Panie, każ mi przyjść do siebie po wodzie.
On zaś powiedział:
- Chodź!
A Piotr wyszedł z łodzi i szedł po wodzie. I przyszedł do Jezusa. Ale widząc gwałtowny wiatr, przestraszył się i zaczął tonąć. I krzyknął:
- Panie, ratuj mnie!
A Jezus, zaraz wyciągnąwszy rękę, pochwycił go. I mówi mu:
- Słabej wiary, czemuś zwątpił?
A kiedy wsiedli do łodzi, wiatr ustał. Wtedy siedzący w łodzi oddali Mu pokłon, mówiąc:
- Ty naprawdę jesteś Synem Bożym.
Mt 14, 22-33

Obraz Jezusa chodzącego po wodzie nie daje mi spokoju. Niesamowita scena. Bóg-człowiek stoi na środku morza i przełamuje wszystkie prawa grawitacji. Bóg wszechmogący. Szczególnie obraz ten powraca do mnie w wakacje. To nieuniknione, bo w tym czasie zdarza mi się bardzo często wpatrywać w tafle wody. Wtedy zawsze wyobrażam sobie jak krzyczę do Jezusa stojącego na środku jeziora:  Pozwól mi przyjść do siebie po wodzie!, a Jezus odpowiada: Chodź! Staje wtedy w wyobraźni na brzegu pomostu, robię krok do przodu, staje na wodzie i idę dumnym krokiem do przodu. Kocham ten obraz, bo wydaje się taki niezwykły, a tak naprawdę pokazuje on po prostu naszą drogę ku Chrystusowi.
Czytając, czy rozpamiętując ten fragment nie chodzi o to, żeby zastanawiać się jak On to uczynił, jak to jest możliwe, przecież to się tak nie da itd. Chodzi o to, aby zrozumieć, że to nie woda, ale nasze życie. Jezus chce Ci powiedzieć - Ja mogę wszystko i Ty we Mnie także możesz wszystko. Nawet chodzić po wodzie.


„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”
List do Filipian 4, 13

Z Jezusem możesz przełamywać prawa grawitacji. Możesz przełamywać wszystkie ogólnie przyjęte zasady. Możesz pokonać każde zło, każdą nieprawość. Możesz zniszczyć w sobie każdą wadę. Możesz dokonać rzeczy pozornie niemożliwych. Możesz zrobić wszystko to, co świat uważa za niewykonalne. Możesz wyjść poza wszelkie ramy i zobaczyć, to czego inni nie widzą lub nie chcą widzieć. Możesz spróbować z powodzeniem tego, co każdy już na wstępie uzna za stracone. Możesz uczynić wszystko bez strachu i z pewnością, że z Chrystusem możesz jedynie zwyciężyć.

‘A Jezus powiedział: Jeśli możesz? „Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy.”’ Mk 9, 23

Wszystko jest dla ciebie możliwe. Musisz tylko uwierzyć. Musisz wyjść ze swojej łodzi i zrobić krok w nieznane. Zejść z gruntu na taflę wody. Stanąć na niej pewnie i ruszyć do przodu. To wydaje się trudne, postawić nogi na wodzie. Stanąć na swoim strachu, na swoich problemach, na wstydzie, własnej dumie, na osądach innych ludzi, na tym, co nieznane. Ale musisz zaufać i uwierzyć. Każdy swój krok, począwszy od tego pierwszego, musisz wykonać wpatrując się w oblicze Chrystusa. Nie możesz stracić Go sprzed swoich oczu. Nie możesz zapomnieć, że On czeka na Ciebie i czuwa nad Twoim życiem. Nie możesz wystraszyć się gwałtowniejszego podmuchu wiatru, bo spadniesz i zaczniesz się topić. I Chrystus wyciągnie ku tobie ręce i zapyta:  Gdzie twoja wiara? Czemuś zwątpił?


„Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy,
On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje.”

Psalm 16, 8

Wpatruj się nieustannie w Jezusa. W każdej chwili swojego życia, przed podjęciem każdej decyzji, przed każdym następnym krokiem, spojrzyj najpierw na Chrystusa, utkwij w nim swój wzrok i działaj. A utrzymasz się na wodzie i będziesz dumnie kroczyć do przodu. Tylko nie oglądaj się za siebie, ani na boki. Nie daj innym zasiać w tobie zwątpienia w Jego miłość i wszechmoc. Brnij do przodu, ku twojemu ostatecznemu celowi - Jezusowi Chrystusowi.  Pamiętaj, On jest przy tobie nawet wtedy gdy kompletnie nie czujesz Jego obecności, nawet wtedy gdy jesteś gdzieś na końcu świata i wydaje ci się, że jeszcze nigdy nie byłeś bardziej samotny i nie widzisz dookoła nawet najmniejszego robaczka. On zawsze trwa przy tobie i jest gotowy walczyć z tobą przy twojej prawicy. Ale musisz zrobić ku Niemu krok, wpatrywać się nieustannie w Jego Oblicze i zawierzyć się Mu. Uwierz w niemożliwe i zacznij chodzić po wodzie. Naprzód!



"Słuchajcie, chrześcijanie!
Byłem głodny - wy zaś dyskutowaliście o moim głodzie w swych humanitarnych organizacjach.
Byłem więźniem - wy zaś wyznaczaliście sobie spotkanie w kaplicy, aby tam modlić się o moje uwolnienie.
Byłem nagi - wy zaś organizowaliście Tydzień Miłosierdzia, urządzając zbiórkę starych i używanych rzeczy, aby mnie okryć.
Byłem bezdomny - wy zaś głosiliście mi kazania o bezpiecznym schronieniu w Przybytku Bożej Miłości.
Byłem ubogi - wy zaś dziękowaliście Bogu za to, co macie, i staraliście się o to, by wam było lepiej.
Byłem smutny - wy zaś pokazywaliście w telewizji zrozpaczone matki, płaczące nad swymi dziećmi z wydętymi brzuszkami i ogromnymi głowami.
Byłem znienawidzony - wy zaś upominaliście się w światowych organizacjach o prawa człowieka i wygłaszaliście referaty o równouprawnieniu wszystkich ludzi.
Byłem pogardzany - wy zaś piętnowaliście politykę rasową, a zarazem dzieliliście świat na pierwszy, drugi i trzeci.
Wygląda na to, że jesteście pobożni, bardzo szlachetni i całkiem blisko Boga.
Lecz ja wciąż jestem głodny, nagi, samotny, chory, uwięziony i bezdomny. I jest mi zimno..."

ks. Hieronim Siwek - 'MOJA PIĘKNA AFRYKA'

:)

:)