"Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie też i twoje serce." Mt 6, 21

piątek, 23 sierpnia 2013

Być owieczką.

Jakiś czas temu w pewnym polskim mieście, w jednym z kościołów, dostrzegłam bardzo ładną figurę Jezusa trzymającego na swych ramionach owieczkę. Jedno spojrzenie na tę sylwetkę i zapragnęłam tylko jednego: stać się tą owieczką. Całe moje życie sprowadziło się do jednego pragnienia - bycia niesionym na ramionach Chrystusa.

„(…)Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości. Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. A najemnik, który nie jest pasterzem i do którego owce nie należą, widząc skradającego się wilka, porzuca owce i ucieka, a wilk porywa je i rozprasza. [Najemnik]  nie troszczy się o owce, bo jest najemnikiem.  Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić. I będą słuchać mego głosu, i powstanie jedna owczarnia i jeden pasterz.” J 10, 10-17

W tym obrazie każdy z nas jest owcą. Tyle, że nie wszystkie owce należą do owczarni Jezusa Dobrego Pasterza. Niektóre są jeszcze poza nią. Jeśli należysz do tej grupy, to nie wolałbyś jednak być wśród stada tego pasterza, który oddaje życie aby uchronić swoją trzodę, tego, który nie ucieknie i cię nie pozostawi, tego, który zaopiekuje się tobą? 

 
Jahwe jest moim Pasterzem:
nie zbraknie mi niczego.
Umieścił mnie na zielonych pastwiskach,
prowadzi mnie do wód, przy których mogę odpocząć,
i pokrzepia mnie.
Wiedzie mnie prawymi drogami
przez wzgląd na swe Imię.
Choćby mi przyszło kroczyć w mrocznej dolinie,
nie będę się lękał zła,
bo Ty jesteś ze mną;
Twoja laska i Twój kij pasterski
dodają mi otuchy.
Psalm 23, 1-4

Jezu, Dobry Pasterzu, który dajesz życie swoje za owce, zmiłuj się nad nami.
Jezu, Dobry Pasterzu, który przyszedłeś, aby owce miały życie i miały je w obfitości, zmiłuj się nad nami.

 Chciałabym wam przytoczyć pewien obraz widziany przez Catalinę Rivas i przedstawiony m.in. w książce  „Tajemnica adoracji w mistycznych wizjach Cataliny Rivas”. I z tym obrazem was dziś pozostawię.

„Przyjęłam Świętą Eucharystię i uklękłam w mojej ławce; w tym momencie zobaczyłam (…) ogromny wiejski pejzaż: zieleniące się pola i łąki, niewielkie wzgórza, szpalery drzew, wielkie jezioro… Było to wspaniałe miejsce!
Ale w środku tego rozległego krajobrazu zobaczyłam wielką połać nieuprawianej ziemi. (…) był to teren bez życia, pełen cierni i gołej ziemi, nie harmonizował z tym cudownym krajobrazem. Pośrodku wszystkich tych cierni i kolczastych roślin stała mała biała owieczka. (…) Miała liczne rany na całym ciele i nieustannie rozpaczliwie beczała. Starała się stamtąd wyjść , ale nie udawało się jej, robiła dwa kroki, ale ciernie zaczynały wtedy rosnąć i jeszcze bardziej ją kłuć.
Nad tym miejscem niebo było ciemne, pokryte wielkimi chmurami. Grzmoty, błyskawice i zdradliwy wiatr czyniły scenę jeszcze bardziej ponurą. Małe zwierzę było coraz bardziej przerażone.
Niespodziewanie zobaczyłam za sobą kobietę, ubraną na niebiesko, w białym welonie; wiedziałam, że to była Najświętsza Panna. Rozłożyła ręce wzywając owieczkę, aby się do niej zbliżyła, ale owieczka starała się uciekać w inną stronę , ponieważ ciernie rosły w niesamowicie szybkim tempie. Coraz bardziej się oddalała, jak gdyby starała się wymknąć z cierni, ale także z tych rąk, które chciały ją stamtąd wyciągnąć. Ślizgała się, upadała i znowu na jej ciele otwierały się krwawiące rany.
Na chwilę Najświętsza Panna odwróciła się(…) Spoglądała w kierunku odległego punktu, jak gdyby wzrokiem poszukiwała kogoś, a potem znikła.
W tym momencie przed moimi oczami pojawił się mężczyzna, wysoki i silny, ubrany w lśniącą tunikę koloru białej perły. Na nogach miał sandały i trzymał długi pasterski kij. (…)to był Jezus.  Nie namyślając się nawet przez chwilę, wszedł w środek tych cierni. Dwa lub trzy razy swoim kijem uderzył ciernie, a następnie zaczął wyrywać rośliny z korzeniami . Ale inne ciernie drapały także Jego, drapały jego tunikę , która zaczepiała się o nie. Jednak zdawało się, że dla Niego to nie ma znaczenia (…) Jezus zbliżył się do owieczki, wziął w swoje ramiona i wyniósł z tego pola. Nie kłopotał się już cierniami, które rozdzierały jego ciało. Teraz jedynym przedmiotem jego zainteresowania było małe zwierzątko, które trzymał w ramionach.
Wyszedł stamtąd (…) Płakał i razem z Nim płakała także owieczka. Drżała w Jego ramionach, które plamiła krew, spoglądała na Niego, jak gdyby szukała Jego pocieszenia. Jezus tulił ją do swojej piersi.
Nagle spojrzał ku Niebu, na chwilę jego oblicze stało się surowe. To wystarczyło, aby wszystkie ciemne chmury szybko zniknęły i ukazało się słońce. (…)
Jezus tulił i całował owieczkę, a tam, gdzie spadała jedna z jego łez lub gdzie ją pocałował, rany małego zwierzęcia zamykały się i pokazywało się białe runo. (…) Jezus uśmiechał się, a owieczka beczała cicho i delikatnie.
Chwilę później zobaczyłam Jezusa, który szedł wolnym krokiem, jak gdyby czekał na swoją małą towarzyszkę, która szła za Nim. (…) Pomimo prostoty swego ubrania był pełen majestatu, jak Król, a szczęśliwa i uzdrowiona owieczka z podniesioną głową biegła za Nim, becząc teraz z większą siłą, co chwilę liżąc jego rękę. Jezus od czasu do czasu głaskał jej główkę, odpowiadając w ten sposób na jej czułość.
Potem w kolejnych kilku obrazach widziałam Jezusa siedzącego na kamieniu. Rozmawiał z owieczką siedzącą tak, jak siadają psy i słuchającą Go z wielką uwagą. Co jakiś czas brał w ręce jej główkę i całował ją, śmiejąc się.
(…)
W pewnym momencie dało się słyszeć inne żałosne beczenie i zobaczyłam, jak Jezus wstaje i pospiesznie ponownie kieruje się na to cierniste pole (…) ale tym razem ta owieczka, która została ocalona, pospieszała przed Panem, biegnąc w poszukiwaniu tej, która teraz cierpiała.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


"Słuchajcie, chrześcijanie!
Byłem głodny - wy zaś dyskutowaliście o moim głodzie w swych humanitarnych organizacjach.
Byłem więźniem - wy zaś wyznaczaliście sobie spotkanie w kaplicy, aby tam modlić się o moje uwolnienie.
Byłem nagi - wy zaś organizowaliście Tydzień Miłosierdzia, urządzając zbiórkę starych i używanych rzeczy, aby mnie okryć.
Byłem bezdomny - wy zaś głosiliście mi kazania o bezpiecznym schronieniu w Przybytku Bożej Miłości.
Byłem ubogi - wy zaś dziękowaliście Bogu za to, co macie, i staraliście się o to, by wam było lepiej.
Byłem smutny - wy zaś pokazywaliście w telewizji zrozpaczone matki, płaczące nad swymi dziećmi z wydętymi brzuszkami i ogromnymi głowami.
Byłem znienawidzony - wy zaś upominaliście się w światowych organizacjach o prawa człowieka i wygłaszaliście referaty o równouprawnieniu wszystkich ludzi.
Byłem pogardzany - wy zaś piętnowaliście politykę rasową, a zarazem dzieliliście świat na pierwszy, drugi i trzeci.
Wygląda na to, że jesteście pobożni, bardzo szlachetni i całkiem blisko Boga.
Lecz ja wciąż jestem głodny, nagi, samotny, chory, uwięziony i bezdomny. I jest mi zimno..."

ks. Hieronim Siwek - 'MOJA PIĘKNA AFRYKA'

:)

:)